czwartek, 26 lipca 2018

W pewnym miasteczku.... czyli "Mistrz ceremonii" Sharon Bolton


"Mistrz ceremonii'' Sharon Bolton to nietypowa powieść ,w którym współistnieją elementy kryminału i horroru. Bardzo pozytywne recenzje ,dobrze znana miłośnikom historii o zbrodniach autorka. Jednym słowem-trzeba przeczytać.
Miejscem akcji jest małe miasteczko Pendle, które w dawnych czasach zasłynęło procesami czy raczej egzekucjami czarownic. Obecnie to z pozoru spokojne miasteczko, w którym życie toczy się dość schematycznie. W ten uporządkowany świat wkracza posterunkowa Florence Lovelady. W zasadzie dwa razy mierzy się ona z tą trochę kingowską prowincją .W pierwszej odsłonie rudowłosa Florence ma 22 lata, głowę pełną pomysłów i ideałów i rozpoczyna w 1969 roku swoją pierwszą pracę w Pendle. Druga perspektywa czasu to rok 1999 ,kiedy główna bohaterką jest już dojrzałą kobietą i doświadczoną policjantką.
Flossie (bo tak nazywana jest przez kolegów') to postać, do której łatwo poczuć sympatię. Nie dość, że to jej oczami widzimy całą historię to jeszcze do tego jest naprawdę sympatyczną i utalentowaną osobą. Jako młoda dziewczyna musi znosić niesprawiedliwe traktowanie ze względu na swoją płeć i fakt, że jest "nowa" w męskiej ekipie komisariatu. Jej kreatywność ,inteligencja, siła drażnią kolegów przyzwyczajonych do innego modelu kobiety. Mieszkańcy Pendle wykreowani są na różnorodnych ludzi z "krwi i kości", chociaż najwięcej starań poświęciła autorka postaci Florence.
Główny wątek fabularny dotyczy zaginionych nastolatków .Z pozoru zwyczajne śledztwo zaczyna stawać się pełnym grozy wydarzeniem, kiedy policja i czytelnicy poznają kolejne fakty. Czyżby za tą makabryczną historią stał jeden z mieszkańców sielskiego miasteczka? Bardzo wyeksponowane są również motywy czarownic ,magii a także szowinizmu wobec kobiet. Finał "Mistrza ceremonii" prawdopodobnie dostarczy Wam nowych pytań ,ale także odpowie na wiele kwestii.
Powieść ma naprawdę sugestywny klimat. Czytelnik ma przed oczami opisywane miejsca, czuje razem z Flossie strach, wstyd, gniew. Bohaterowie są kolejnym atutem -wyraziści ,nie wyidealizowani i nieodhumanizowani- budzą sympatię, złość, współczucie. Przeskok czasowy jest poprowadzony bardzo dobrze,. Stopniowo narastające napięcie i tajemnice powoli odkrywane-to mocne elementy książki. Niestety sam finał "Mistrza ceremonii" i ujawnienie motywów sprawcy było dla mnie dużym rozczarowaniem. Nie chcę spoilerować, ale ostatnie rozdziały są o kilka klas niżej niż reszta książki.
Co do polskiego wydania-dobra okładka, ogromna ilość literówek.
Polecam jednak ten kryminał miłośnikom historii o małych miasteczkach, w których magia i groza czai się na każdym roku.

Groza po polsku czyli powrót na Wyręby....

''Nowy dom na Wyrębach'' to kontynuacja historii o tajemniczym domu na Podlasiu .Akcja rozpoczyna się latem 1996 ,...